1 grudnia 2012

Rozdział 1


   Coraz więcej szumów i odgłosów. Denerwujący odgłos znów drażnił moje uszy, a co dziwne powtarzał się cały czas, jakby docierał z karuzeli na której siedziałam. Nagle do moich oczu dotarło gwałtowne światło, przez co ledwo widziałam. Przez chwilę panowała nicość, kompletna dziura. Kiedy zmysł wzroku do mnie powrócił, uświadomiłam sobie co się naprawdę stało. Leżałam w moim łóżku, ręce miałam zaciśnięte na błękitnej pościeli. Przetarłam oczy. Mogłam przysiąc, że przed chwilą wpatrywałam się w tłum ludzi. Natomiast zamiast owego tłumu ujrzałam moją mamę, patrzącą się na mnie wrogo. Co takiego znowu zrobiłam źle?
-Lauren! Obudź się! Jest po dziesiątej, miałaś być w szkole o ósmej.. - Rzuciła nerwowo. No tak przecież zawsze budzę ją do pracy, ponieważ nie może opanować funkcji budzika w swoim telefonie.
-Przepraszam mamo, nie wiem co się stało, nigdy nie zasypiam. Może po prostu dzisiaj daruję sobie szkołę. - Usprawiedliwiłam się szybko. Cały czas zadziwiał mnie fakt, że nie obudziłam się na czas. Nigdy, ale to nigdy nic takiego się nie zdarzyło, co mnie dziwiło. Zwykły przypadek, ale nigdy nie spałam tak mocno. Wzięłam telefon do ręki, był 10 listopada, coraz bliżej świąt. W innych krajach czy choćby stanach było już biało, zapowiadała się zima stulecia, lecz nie tu. W Miami temperatura biła w górę, wskazując prawie dwadzieścia stopni. Nienawidziłam tego, z całego serca. Rozmyślenia przerwała mi mama.
-O nie, nie zawalisz szkoły, przez głupie zaspanie, szykuj się, zawiozę cię na następną godzinę. - Powiedziała, wychodząc z mojego pokoju. Była dosyć surowa, w przypadku jeśli chodziło o szkołę. Ja nie widziałam w tym sensu. Najważniejsze lekcje mi minęły, zostały tylko cztery lekcje, w tym dwie lekcje zajęć sportowych. Kolejny raz przetarłam oczy i wstałam z łóżka.

* * *

   Dopinałam ostatnie guziki mojego swetra, po czym pospiesznie ruszyłam w stronę kuchni. Na śniadanie nie było czasu, więc jedynie wzięłam jogurt z lodówki i pomknęłam do drzwi. Na lekcji matematyki kompletnie nie mogłam się skupić, więc jedyne co mi pozostało to przepisywać z tablicy. Ciągle myślałam o tajemniczym śnie. Sny, które śniły mi się do tej pory, były przeze mnie szybko zapominane, a w tym śnie pamiętałam każdy szczegół, nawet najdrobniejszy. Pamiętam każde uczucie towarzyszące mi przy spacerze po uliczkach Paryża. I pamiętam blask niebieskich oczu..
-Śpisz czy co? - Szturchnęła mnie April, z którą siedziałam lub może musiałam siedzieć. Na siedzenie ze mną chętnych nie było, a jej przyjaciółka wystawiła ją dla jakiejś plastikowej dziewczyny, przypominającej lalkę barbie. Najdziwniejsze było to, że w jakimś sensie było mi żal April, chociaż nienawidziłam jej całym sercem. Była to blondynka o szarych oczach, ale przede wszystkim była wredna. Może nie dla wszystkich, może tylko ja byłam skazana na los potępianej przez April. Nie lubiła mnie z każdego możliwego powodu. 
 -Nie. - Odpowiedziałam jej, chociaż jak zwykle za cicho. Spiorunowałam ją przy tym wzrokiem, co wywołało u niej śmiech, czyli jak zwykle się ośmieszyłam. Jeszcze w Londynie, pragnęłam się wyróżniać, tutaj wręcz przeciwnie mogłabym być szara, taka sama jak inni, ale nawet to nie był mi dane.

* * *

   Została ostatnia lekcja zajęć sportowych. Na pierwszej było nawet lekko, co oznaczało piekło na drugiej. I moje przypuszczenia się sprawdziły, nauczycielka zapowiedziała bieganie.. Kiedy doszłyśmy do stadionu, zadała nam rozgrzewkę w postaci dwóch okrążeń przed samym zaliczeniem. Starałam się nie skupiać na zmęczeniu, aby wykorzystać czas. W mojej głowie pojawiało się coraz więcej obrazów zaśnieżonego Paryża. Nie chodziło tylko o widoki, bo podczas tego snu czułam ciepło na sercu, które ostatnio czułam podczas świąt w Londynie. Blask latarni był taki realistyczny, a twarze ludzi były idealnie rzeczywiste, nie było ani jednego zamazanego szczegółu. Może to zwykły sen? Pewnie jak zwykle moja wyobraźnia robi ze mnie głupią, przecież tylko śniło mi się urocze miejsce, na pewno. Wzięłam głęboki oddech, okazało się że skończyłam drugie okrążenie. Dopiero po tym oznajmieniu poczułam, że naprawdę mnie wszystko boli, a teraz w końcu nadszedł czas na rozciągnięcia. Zawsze czułam, że nasza nauczycielka świetnie bawi się przy biegach, bo kto by nie miał zabawy? Machniesz ręką, a grupa twoich poddanych biega w kółko, oglądasz to niczym wyścigi dzikich koni, która zaczynają walkę o śmierć i życie. To tak jak mieć swoje roboty i kazać im robić co tylko dusza zapragnie, ma się wtedy władzę, ta myśl przebiegała mi po głowie podczas robienia przysiadów, które kiedyś uwielbiałam a teraz z niewiadomych przyczyn nienawidzę. Po przysiadach zostało tylko ostatnie ćwiczenie z serii rozciągnięć, czyli skłony. Po nich czekał mnie bieg, choć nadal czułam że nie dam rady.
   Nadszedł ten najgorszy czas. Ustawiłyśmy się na miejsca. Czekając na gwizdek, byłam strasznie spięta, wszystkie mądre myśli nie miały już sensu. Znów liczył się tylko sen. Ponownie wszelkie obrazy przeszły przez moje oczy.. Nauczycielka sięgnęła po gwizdek. Zostało mi tylko szybko przeczesać ciemno brązowe włosy palcem. Stało się, gwizdek zabrzmiał. Ruszyłam z miejsca z opóźnieniem, gdyż ledwo zmusiłam nogi do biegu. Rozpoczęła się walka. Zaczęłam szybko, dzięki czemu udało mi się w końcu trafić na drugie miejsce, lecz to było dopiero pierwsze okrążenie, czekało mnie jeszcze jedno. W połowie zatrzymałam się. Nie mogłam dłużej, czułam przyśpieszony, ciężki oddech. Ostatni raz zaciągnęłam powietrze i pobiegłam dalej. W głowie szumiały mi francuskie kolędy i głośne rozmowy ludzi, oczy znowu zostały zaatakowane przez blask niebieskich tęczówek, znowu. Wzięłam kolejną przerwę, tym razem upadłam, czując jakbym nie miała siły na nic. W drugiej połowie boiska słychać było krzyk nauczycielki, która kazała mi wstawać. Powoli wykonałam polecenie i ruszyłam dalej, czułam jakbym zaraz miała zwymiotować. Było mi niedobrze. Biegłam na tyle ile mogłam, dokładniej byłam czwarta. Wiedziałam że na pewno już mam tróje, kolejną. Spróbowałam przyśpieszyć, ale ból był coraz gorszy. Widziałam już metę, kiedy poczułam, że przewracam się o coś i ciężko ląduję. Potem wszystko zrobiło się zamazane.

* * *

   Nadal było ciemno, nie widziałam ani blasku, oświetlającego ulice Paryża, ani śnieżnobiałego śniegu. Delikatnie otworzyłam jedno oko. Za oknem był już wieczór. Właściwie można było wnioskować, że już po ósmej, natomiast ja leżałam w swoim łóżku. Niby wszystko okej, ale coś się nie zgadzało. Jak tu trafiłam? Może wszystko co mi się wydawało było snem? Rozprostowałam ręce, przygotowując się do wstania z łóżka, lecz coś mi to uniemożliwiało. Spojrzałam na swoją lewą nogę. Była w gipsie. Czyli to nie był sen, wszystko było prawdą. Złamałam nogę i zemdlałam. Pięknie, pewnie było dużo śmiechu, gdy się przewróciłam.. Jak zwykle myślę o rzeczach, którymi niby nikt by się nie przejmował. Cóż, kompletnie dziwnie się czułam, po raz pierwszy coś złamałam. Nogę musiałam trzymać na usztywnieniu, a gips wyglądał okropnie. W pokoju panował półmrok, nie byłam w stanie osądzić czy jestem sama. Na parapecie obok mojego łóżka leżała moja komórka, postanowiłam po nią sięgnąć. Na początku wydawało się to proste, lecz za nic nie mogłam jej dosięgnąć, noga utrudniała wszystko podwójnie. W końcu przyciągnęłam telefon do krawędzi parapetu, chwytając go w rękę. Pośpiesznie wyszukałam numer mamy, odebrała po trzech sygnałach. 
-Tak, Lauren? - Powiedziała obojętnym głosem. -Możesz mi wytłumaczyć co się stało? Właśnie się obudziłam, jest ktoś jeszcze w domu? 
-Złamałaś nogę podczas lekcji i zemdlałaś, a potem ojciec zawiózł cię do szpitala. Założyli ci gips i odwiózł cię do domu. Jest z tobą babcia, ale pewnie wyszła na zakupy, ja wrócę za godzinę. - No tak, babcia od strony taty niedawno się do nas wprowadziła, po śmierci dziadka. Nie mogła znieść samotności w Nowym Yorku. Niby jest tam dużo ciotek, lecz każda ma własne życie. Nigdy nie miałam najlepszych stosunków z dziadkiem od strony ojca, to właśnie on nas namówił na przeprowadzkę tu. Polecił ojcu pracę w słonecznym Miami. Wolałabym już przeprowadzić się do NYC. Może tam byłoby lepiej? -Co powiedzieli w szpitalu? Ile to potrwa?
-Miesiąc musisz leżeć z tym gipsem i dużo odpoczywać. Dopiero w grudniu zdejmą ci gips, pa Lauren, ja muszę wracać do pracy, porozmawiamy jak będę w domu. - Moja rodzicielka rozłączyła się. Chyba raczej w następnej rozmowie przez telefon.. Pomyślałam, rzadko rozmawiam z matką, zawsze praca jest dla niej najważniejsza. Nie wiem czy kiedykolwiek będę miała z nią takie same stosunki jak kilka lat temu, możliwe że już nigdy. W ciemnym pokoju naprawdę nie miałam ochoty leżeć, nie miałam po co usypiać. 
To wszystko przez ten sen, popatrzyłam na gips. Choć może z drugiej strony miesiąc bez tych wszystkich ludzi brzmi kusząco. Sięgnęłam ponownie po telefon tym razem po to, żeby poszperać w internecie, do laptopa wstać nie mogłam. Parę osób wydaję nowe płyty, sławna para się rozstała, a natomiast Lindsay Lohan znów wylądowała w więzieniu. Plotki czytałam chętnie, choć od zawsze ich nienawidziłam, to sprawa tych ludzi co chcą powiedzieć a co nie, to oni powinni o tym decydować, nie media. 
Przegląd internetu zakończyłam na obejrzeniu wywiadu swojej ulubionej piosenkarki. Znów pozostałam tylko ja i poduszka, babcia wróciła parę minut temu, ale nie zaglądała do mnie. Nie miałam siły krzyczeć, czułam się bardzo słaba, więc pozostał mi tylko sen. Zawsze nie mogłam szybko zasnąć, czasem trwało to po kilka godzin, ale teraz po prostu czułam, że odpływam. Pozwoliłam nie przerywać tego i w kilka minut zasnęłam.

* * *

   Zimno mi, to chyba pierwsze co wyszeptałam. Otworzyłam zaciśnięte oczy. Ukazał mi się Paryż, czułam jakbym wróciła w to odpowiednie miejsce. Atmosfera była dokładnie taka sama, weseli ludzie i promieniująca miłość. Byłam otulona tym samym szalem. Zamknęłam na chwilę oczy i jak najmocniej uszczypnęłam się w rękę. Jeżeli to najgłupsza wizja w moim życiu niech skończy się teraz. Otworzyłam oczy. Nic się nie zmieniło, czas się nie zatrzymał, ludzie nadal szli przed siebie, nie zwracając na mnie 
uwagi. Po raz pierwszy byłam wdzięczna za ignorowanie mnie, nikt nie miał okazji widzieć jak uświadamiam sobie czy to dzieję się naprawdę. Odgarnęłam włosy, zasłaniające mi prawie całą twarz i znów odnalazłam parę błękitnych tęczówek. Patrzyły się na mnie, zbliżając się coraz bliżej. Wreszcie mogłam się całkowicie przyjrzeć. Chłopak miał ciemno brązowe włosy, delikatnie postawione. Fryzurę i tak niszczył mroźny wiatr, ale wyglądało to jak efekt zamierzony. Ubrany był w szarą kurtkę pod którą widać było czerwoną koszulę w kratę. Przerażało mnie to, że idzie w moim kierunku. Od zawsze miałam paraliż wewnętrzny kiedy choćby jakiś chłopak odezwał się do mnie. Z drugiej strony to była inna rzeczywistość, tu czuję się lepiej, sobą. Delikatnie wstałam i ruszyłam przed siebie. Zrobiło mi się gorąco, choć było grubo na minusie. Kiedy byłam 
blisko niego, zobaczyłam coś czego wcześniej nie miałam okazji zauważyć. Tym czymś była ciemnowłosa blondynka, ubrana w krótkie szorty i ciemną skórę. Jestem ciekawa czy nie było jej zimno? Para najwidoczniej wiedziała, że im się przyglądam. Liczyłam na proste 'spadaj' tymczasem chłopak uśmiechnął się do mnie i wręczył mi ulotkę. Na kolorowej kartce papieru ogłaszano wielki pokaz fajerwerków pod wieżą Eiffla. Popatrzyłam na chłopaka, uśmiechnął się jeszcze raz.
-To będzie naprawdę duże widowisko, taki świąteczny pokaz. Chcemy zebrać jak najwięcej osób, możemy liczyć na twoją obecność? - Zapytał mnie. Zdziwiło mnie to, że mówił po angielsku, w końcu to Francja. Usłyszałam też wyraźny amerykański akcent. Byłam naprawdę miło zaskoczona. Postanowiłam pójść na pokaz, więc kiwnęłam głową na 'tak' i odeszłam. Pokaz zaczynał się dopiero za godzinę, mogłam wrócić na karuzele albo pozwiedzać miasto. Druga opcja wydawała mi się zdecydowanie lepsza. 
Postanowiłam pójść w kierunku Pól Elizejskich, właściwie w kieszeni kurtki miałam tylko 5 dolarów, które od zawsze tam mam, więc na kupowanie możliwości nie było. Jednak chciałam zobaczyć jak wyglądają sklepy w światowej stolicy mody. Nigdy nie podążałam za modą, moje wydatki wolałam przeznaczać na inne cele. Poza tym bałam się co ludzie powiedzą, jak zawsze. Moja wyobraźnia jeszcze nigdy nie potrafiła pokazać mi jak wyglądałabym w markowych ciuchach, kosztujących więcej niż przez całe życie zarobię. To takie, hmm.. dziwne. Wolałam nosić te same kozaki z frędzlami, tą samą koszulę w kratę a przy uchu mieć te same niebieskie słuchawki, wtedy czułam się dobrze. Oczywiście to wszystko nie zmieniało faktu, że jak każda dziewczyna chce być księżniczką w jej własnej bajce. Jednak nie wierzę już w to, po którymś rozczarowaniu zaczynamy tracić nadzieję. Moim marzeniem jest, żeby ktoś przywrócił mi tą nadzieję..
     Weszłam do pobliskiej kawiarni  wydawała się miła i biło od niej ciepło. Zamówiłam czekoladę z mlekiem, na tą porę roku wydawała się wręcz idealna. Wszyscy wokół mnie pili kawę. Ja jej szczerze nienawidziłam, sam zapach przyprawiał mnie o mdłości. Wypiłam tą ciecz tylko dwa razy w życiu, z konieczności uczenia się całą noc. Kofeina nie była mi potrzebna do funkcjonowania. Za to w każdą niedzielę siadałam przy parapecie by napić się gorącej czekolady. Po kilku minutach kelnerka przyniosła moje zamówienie. Wzięłam się za picie. Na przeciwko mnie było jedno z wielu kin tutaj, reklamowali właśnie nową komedię romantyczną Nabrałam chęci, żeby obejrzeć film, uwielbiam kiedy oglądam świat, który nie przytrafi się mi. Jeszcze raz popatrzyłam na parę z plakatu, tym razem ostatni. Zerknęłam na zegarek, zostało siedem minut do pokazu na który miałam pójść.

* * *

     Do umówionego miejsca dotarłam w ostatniej chwili, doszłam pod samą wieżę i wtedy to się stało. Nie czułam jeszcze tak wyjątkowej atmosfery w całym moim życiu. Wszędzie było biało, z wyjątkiem ciemnego nieba, które w sekundę ubarwiły kolory tęczy. Ludzie stali z głowami uniesionymi ku niebu, jakby obserwowali kolejny cud świata. Chłopak i jego znajomi się naprawdę postarali, przeróżne kształty i kolory były cudowne. Było dokładnie tak jak na sylwestrze na którym raz miałam przyjemność być, był on w Miami, w centrum miasta, niby tak urządzony dla każdego mieszkańca miasta, staliśmy i oglądaliśmy pokaz, śpiewaliśmy i dobrze się bawiliśmy, choć to byli tylko nieznajomi. Iskierki głośnym odgłosem dawały znać, że wybuchają w powietrzu. Stałam jak inni, zauroczona widokiem. Nie zorientowałam się nawet, gdy ktoś do mnie podszedł.
-I jak podoba się? - Pytanie zadał chłopak, dokładnie o tych niebieskich oczach i ciemnych włosach. Zarumieniłam się, czemu akurat do mnie podszedł?
-Jest pięknie, gratulacje. - Uśmiechnęłam się. -Dzięki, choć właściwie ja byłem raczej tylko od ulotek i pomysłów, to moi znajomi większość robili. Muszę przyznać, że odetchnąłem z ulgą, bałem się, że rozmawiam z francuską i nic nie rozumiesz. - Wytłumaczył się szybko, mówił dużo a właściwie nie wiedziałam o nim nic. -Jestem z Florydy. - Spojrzałam ku górze na końcówkę pokazu. Odgłos był jeszcze głośniejszy a fajerwerki coraz większe, właściwie wyglądało to jak początek. 
-Magiczne, prawda? - Chłopak widocznie również przyglądał się fajerwerkom. -Przepraszam tak gadam, a nawet nie wiem jak się nazywasz. - Zarumieniłam się, znowu, ale po wzięciu głębokiego oddechu wydusiłam szybką odpowiedź. - Lauren. - W tej samej chwili dziewczyna, która wcześniej rozdawała z nim ulotki pomachała w ręką w jego kierunku. Chłopak szepnął tylko 'przepraszam' jeżeli dobrze zrozumiałam. Podbiegła do niego i praktycznie wskoczyła na niego, chłopak tylko się uśmiechnął i odszukał jej ust 
składając jej pocałunek. Nie cierpiałam patrzeć na przesłodzone pary, więc odeszłam ciągle wpatrując się w fajerwerki. Na niebie pojawił się napis "Joyeux Noël". W ułamku sekundy wszystko znikło, obraz rozmazał się, całe piękno znikło. Poczułam coś mokrego na swoim czole, był to ręcznik, sprawka babci. A zegar wybijał 7 rano. Odruchowo podniosłam się chcąc szykować się do szkoły, lecz nie powiodło się to. Kompletnie zapomniałam o nodze w gipsie. W dodatku miałam gorączkę.

* * *

Oto pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Choć nie jest za długi. Za poprawę moich wszelkich literówek i sprawdzenie rozdziału dziękuje mojej kochanej Justynie. I chciałam jeszcze napisać, że dziękuje wszystkim, którzy skomentowali prolog. Więc co do tego rozdziału to samo, jeżeli wam się podoba, to proszę skomentujcie, chce znać waszą opinie :) Jest już grudzień więc lepszy klimat na to opowiadanie, bo jak zauważyliście akcja będzie się odbywać w okresie świątecznym Rozdziały postaram się dodawać szybciej niż teraz, jeżeli tylko szkoła mi na to pozwoli. Cóż to miłego czytania i miłej soboty. 
~Natalie.

5 komentarzy:

  1. No nareszcie mogę skomentować :DD Dobrze, że sobie o tym przypomniałam :DD A więc, kurcze ten sen był taki prawdziwy. Też chcę takie sny! xDDD Cieszę się, że dość dużo dopisałaś do rozdziału, ponieważ miałam więcej czytania :DD Mogę z dumą powiedzieć, że jest to jedno z moich ulubionych opowiadań. Opisujesz wszystko w niesamowity sposób <3333 Kurcze, szkoda, że tak mało osób czyta to opowiadanie, ponieważ zasługuje ono na rzesze czytelników :D Historia Lauren zapowiada się na piękną i już nie mogę się doczeka następnego rozdziału <333 I nie ma za co kochanie :3 Na drugi raz ty mi sprawdzisz błędy hehe :] Czekam na dwójke :D

    OdpowiedzUsuń
  2. spoko, tylko jest parę błędów, "ciemnowłosa blondynka" ? hahah xd lepiej się zdecydować na kolor ;D
    Fajny pomysł na opowiadanie, fajna koncepcja. I ja też chcę takie sny ;P tyle że pewnie totalnie olałabym szkołę ;D hahah xd
    Daj mi znać na następny rozdział ;D Twitter: @lifeeoutloud

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodziło po prostu o ciemny blond :) Dziękuje i oczywiście będę informować.

      Usuń
  3. Rozdział (jak i prolog) jest świetny, opisujesz wszystko bardzo fajnie. Zwłaszcza te sny, które nawiasem mówiąc zazdroszczę Lauren. Też bym chciała takie mieć. c: Nagłówek jest śliczny i jak się domyślam główną bohaterką jest Demi? :') podoba mi się historia dziewczyny, zapowiada się ciekawie i trochę tajemniczo.
    Oczywiście współczuję złamanej nogi i chodziarz w April jest wredna i może trochę jędzowata to i tak ją lubię. Chyba ze względu na imię.
    Bynajmniej ja nigdzie nie znalazłam literówek, ani żadnych błędów, wszystko jest miód cud i orzeszki C:
    było by super gdybyś weszła na mój blog: http://janoskiansplx.blogspot.com/ oraz informowała mnie o nowych rozdziałach @Reesabilitka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuje, miło że ci się spodobało :) Tak główną bohaterką jest Demi, ale inni bohaterzy nie mają specjalnej postaci, każdy może wyobrażać sobie ich inaczej :) I jasne, będę informować.

      Usuń